Wszyscy znamy sławetne pojęcie strefa komfortu (Słowo to aktualnie należy już do pojęć PASSE nie tylko jako nazwa, ale wygodnictwo). W architekturze też jest pojęcie strefa komfortu. Innymi słowy miejsce odpoczynku, relaksu, coś co nas nie stresuje i powoduje, że możemy się odprężyć. W życiu komfort oznacza sytuację którą znamy, niekoniecznie musi nas odprężać, ale na pewno nie stresuje, gdyż już ją znamy. Podejmowanie nowych działań czyli coś czego nie znamy jest opuszczeniem strefy komfortu. Czyli schodzimy z kanapy, gasimy telewizor i musimy wyjść na zewnątrz…
Życie jest tak skonstruowane, że jesteśmy tutaj, by się uczyć i zdobywać nowe doświadczenia i umiejętności. To nasz cel. Nie każdy z Was musi wierzyć w reinkarnacje, ale zastanówcie się jak to jest, że rodzimy się z pewnymi umiejętnościami, czy predyspozycjami, które przychodzą nam dużo prościej a inne mniej. Można to spróbować rozkminić dwojako. W poprzednim życiu robiliśmy już coś takiego, dlatego teraz przychodzi nam to łatwiej, szybciej i przyjemniej, albo tego nie robiliśmy i naszą misją jaką wyznaczyliśmy sobie tutaj jest nauczyć się tego. Czasem żeby trafić na tą właściwą drogę, która jest naszą misją i która zacznie sprawiać nam przyjemność musimy robić coś, co niekoniecznie jest dla nas satysfakcjonujące. Nie mniej w każdym wypadku musimy naszą strefę komfortu opuścić. To, co nas zwykle w tym przeraża, to nasze wyobrażenia o zmianach, a nie same zmiany. Nie mówię, że tak jest u wszystkich. Będą tutaj osoby, którym zapewne nie było dane mieć rodziny, ale chce tu raczej pokazać pewien ogólnik, schemat. Przez wiele lat naszą strefą komfortu są rodzice, pomagają, uczą, w razie problemów możemy na nich liczyć. Potem gdzieś tam po drodze pojawiają się znajomi i przyjaciele. Balans opoki rozkłada się na tych wszystkich ludzi. Jednak w życiu tak naprawdę Ci ludzie mają stanowić pewne filary, a nie zasłonę przed czymś nowym. Jedni ludzie mogą być np. tylko przejściowym etapem do poznania kolejnych i tych docelowych, tamci prowadzą nas do kolejnego etapu w naszym życiu. Czasem przez przypadek poznajemy gdzieś kogoś, kto oferuje nam lepsze zajęcie, albo całkowitą zmianę. I oczywiście zawsze jest ryzyko, ale tu z pomocą przychodzi nam intuicja którą powinniśmy ćwiczyć. Intuicja zawsze dobrze nam podpowiada pod warunkiem ze jej słuchamy. Masz czasem poznając kogoś taki impuls, że to jest właściwa osoba, że możesz jej zaufać. Albo od razu czujesz, że coś jest nie tak. Energia ludzi oddziałuje na nas trzeba się tylko nauczyć ją rozpoznawać co wcale nie jest takie proste.
Jednak dzięki rozwijaniu siebie powoli zaczynamy chcieć czegoś więcej, czegoś innego odmiany. I wychodzimy ze strefy komfortu, jesteśmy zafascynowani czymś nowym. Ale to nowe też trwa do czasu i zamienia się w naszą rzeczywistość. To co było nowe znów staje się naszą strefą komfortu. Tak więc życie to stała eksploracja nowych rzeczy, tylko w ten sposób będziemy się rozwijać. Strach, który towarzyszy podejmowaniu nowych działań, jest normalny. Zawsze człowiek boi się tego czego nie zna. Bylibyśmy głupcami gdybyśmy się nie bali, albowiem mechanizm zagrożenia kiedy się boimy działa jak trzeba. Intuicja ostrzega nas, aby nic nam się nie stało. Czasami u ludzi po wypadkach można usłyszeć, że mieli jakieś przeczucia, że w ten dzień coś się działo nie do końca jak zawsze. To są sygnały które ludzie ignorują, a nie powinni. Tak samo jak ignorują dobre sygnały, miał gdzieś iść i czuł, że powinien, ale strefa komfortu była silniejsza. Poszedł ktoś inny i na tym zyskał.
Z drugiej strony człowiek od lat przyzwyczajony jest do stabilności, którą ciężko mu zaburzyć. W latach ubiegłych ludzie dostawali pracę i często całe życie mięli tylko tą jedną pracę. Dla nich to była stabilność i ich strefa komfortu (Typ myślenia - po co zmieniać coś co jest dobre?). Po 2000 roku nagle ludzie w wieku 50+ popełniali masowe wręcz samobójstwa, popadali w alkoholizm, albo depresje. Nagle tracili pracę i nie potrafili się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Pewne pokolenia wychowane na tych systemach nadal mają wbite do głowy takie schematy. Ale przyszło nam żyć w czasach gdzie mamy nieustanne zmiany. I wyjście ze strefy komfortu dla nas jest codziennością. Natomiast dla tamtych pokoleń jest wręcz traumą. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że rzeczy dzieją się po coś i stale. Życie to ciągły ruch, nie funkcjonujemy jak zatrzymany zegarek, ono toczy się i biegnie bez przerwy. Daje też sygnał, że coś należy zmienić, a zmiany wcale nie muszą być gorsze, a często są dużo lepsze. Tak naprawdę strefa komfortu to wegetacja nie stabilizacja. Uciekanie do rzeczy które znamy i trzymanie się tylko ich. Na świecie są miliony ludzi, miliony miejsc, których nie widzieliśmy i nie zobaczymy, oraz takie które zobaczymy, i ludzie których poznamy. Mamy naprawdę mało czasu bo życie nie jest przewidywalne. Ktoś kto myśli, że wszystko zaplanuje i pójdzie jak po maśle jest mega optymistą. I oczywiście należy nim być, ale trzeba jednak wziąć poprawkę, że własnej śmierci nie przewidzisz, nie przewidzisz chorób. Co zatem lepsze? Trzymanie się jednego i tego samego czy ekspansja na nowe? Czy jeśli zachorujesz będziesz ślepo wierzył lekarzom? Jesli ktoś Ci powie, że nie ma ratunku powalczysz czy poddasz się? A może zaczniesz szukać alternatyw które Cię uzdrowią? Nadzieje i chęć obudzisz tylko w sobie. A strefa komfortu jest dobra tylko do czasu. Ale pamiętaj że w tym życiu czas płynie szybko.
Wyjście ze strefy komfortu jest kluczem i początkiem do Twojego rozwoju i pozytywnych zmian. Możesz nagle znaleźć się zupełnie gdzie indziej i być dużo szczęśliwszy niż tu gdzie jesteś teraz.
Przykład ze świata mody. Czy myślisz że np. modelki które jeżdżą po pokazach się nie boją? Kiedy zaczynały, jako młode dziewczyny musiały wyjechać, ktoś powiedział im, że ważąc 50 kg przy wzroście 180 cm są za grube! Potem jadły waciki nasączone soczkiem bo za dużo ważyły. Mdlały z głodu i pracowały. Praca modelki to harówa. Jak ktoś uważa inaczej tzn. że nie zna tego zawodu lub wysuwa wnioski na podstawie oglądania w magazynach, Pudelku i Fashion TV. Na początku dziewczyny są zafascynowane projektantami, ubraniami, celebrytami ogólnie takim życiem. Ale praca tam też rozwija ich świadomość. Wiadomo zaczynasz w młodym wieku, często rzucasz szkołę. Niektóre starają się pogodzić naukę z pracą. Nie będą też wiecznie młode i piękne na ich miejsce czyha masa kolejnych pokoleń dziewczyn. Ale z czasem kiedy zdają sobie z tego sprawę zarabiają i mogą sobie pozwolić na inne życie, lepsze, bogatsze. A później inwestowanie czasem w zupełnie coś innego. Dla nich wyjście w pewnym momencie z modelingu to wyjście ze strefy komfortu i muszą robić coś całkiem innego. Odnaleźć się w nowej rzeczywistości, która jest DIAMETRALNIE inna. Sam modeling też nigdy nie jest strefą komfortu. To nie jest praca od 8 – 16 gdzie robisz zawsze to samo, a jak boli Cie brzuch to bierzesz L4. Jak zwykle przytaczam akurat przykład takiego zawodu, ale są też inne. Branża rozrywkowa generalnie nie ma strefy komfortu gdyż tam zawsze coś się dzieje, i trzeba podejmować różne wyzwania. Ale zawsze by mieć lepiej musisz coś poświecić. Narzekasz np. że są ludzie, którzy więcej zarabiają, że szef nerwowy itd. Przyjrzyj się jak Ci ludzie żyją. Co musieli poświecić by do tego dojść. Co Ty poświęcasz żeby do czegoś dojść? A może czas opuścić strefę komfortu?